Winna … butelka.
Dostała mi się od siostry. Stała w mojej szafie z
dekupażowymi sprzętami i nabierała ‘mocy urzędowej’, ponieważ długo nie miałam na nią
koncepcji. W końcu przyszło olśnienie: Wino! Nie wiśnie, nie kwiaty, a po
prostu winogrona i butelka na wino domowej roboty.
Długo nad nią pracowałam, dostało jej się porządnie
farbami we wszystkich odcieniach zieleni jakie tylko miałam w mojej ‘pracowni’,
potem wielokrotnie ją lakierowałam. Teraz czeka aż ktoś ją napełni dobrym
trunkiem owocowym - wieczornym czasoumilaczem.